"C" jak "ceramiczka". "C" jak "czarodziejka".

Ponoć ceni się szczególnie to, co się utraciło; do bezpowrotnego wraca się myślą czulszą i życzliwszą. Co jakiś czas każdy z nas weryfikuje podobne twierdzenia, najczęściej potwierdzając te prawidłowości własnym doświadczeniem. Dziś po raz kolejny chwila taka przyszła do mnie, zastając na rozmyślaniach o ceramicznych pracach Anny Szymanek.

Artystka nie zajmuje się ceramiką od 1990 roku. Czuję się więc, jakbym zaglądała do tajemniczego pokoju (pamięci), w którym koegzystują pozostawione w lekkim bezładzie pyszne porcelanowe ukwiały z falującymi (daję słowo) grzywami a obok nich nieskazitelnie gładkie kuliste naczynia i płaskie jak złożone do modlitwy dłonie wazony. Geometryczne formy naczyń i obiektów nieoczekiwanie otwierają się zmysłowo, zapraszając w głąb siebie, do środka, a kształty organiczne zdumiewają syntetycznością ujęć. Ich niezwykłość potwierdzają kolory; elegancko lśniące lub celowo matowe, fakturowane albo gładkie.

Kiedy trzymam ten obraz w półprzymkniętych powiekach, zdaje mi się, że potrafię zdefiniować ich cechy szczególne: podzielić, nazwać, poszufladkować. To naturalnie mutacji zwyczajna ułuda; wymykają się łatwym podziałom. Pozostaje wrażenie bogactwa kształtów, ich lekkości i subtelności. Ale pod tym wrażeniem, mocno uczepione rzeczywistości, skrywa się inne przekonanie o dźwięczności tych prac i ich twardości niemal stalowej. Dotknięte wydają czysty, jasny dźwięk. Kruchość okazuje się złudą, a siła prawdą. Nic dziwnego, bo artystka bawi się w chowanego z wyobraźnią i doświadczeniem widza.: dzisiejszą malarkę, znakomitą Przez  długie (?) krótkie (? ) dwadzieścia lat Anna Szymanek była czarodziejką porcelanowej glinki. Wydawało się, Ze ma nad tym materiałem władzę nieograniczoną. Ci, którzy obserwowali wówczas jej twórczość przekonani byli, że układa swoje życie w rytm powstających prac, wlewając w nie swoją duszę, przepuszczając je zarazem przez doświadczenie swojego organizmu. Takie rzeczy nie pozostają bez skutków. I Anna Szymanek też zapłaciła wysoką cenę za czar transmutacji. Tą ceną była konieczność porzucenia ukochanej ceramiki.

Zanim to nastąpiło, artystka zdążyła stworzyć swój osobisty, w pełni rozpoznawalny styl rzeźbiarskiej formy: subtelny, elegancki, niektórzy mówili: kobiecy. Kapryśny, wyrafinowany. Przy tym szalenie elegancki.

Ceramikę porzuciła z dnia na dzień, w taki sposób, jak rozstają się zawiedzeni kochankowie, by w oddaleniu umierać z miłości. Wybór był prosty, pasja albo zdrowie. Rozstała się żywiołowo, jakby pragnąc przygłuszyć tęsknotę, "rzuciła" się w wir innych doświadczeń i aktywności artystycznych. Ale to już inna historia.

Na własny użytek mam odtąd dwie Anny: dzisiejszą malarkę, znakomitą gospodynię malarskich plenerów i dawniejszą Czarodziejkę . Tej ostatniej bardzo mi brakuje.

1 października 2002 r............................ Gabriela Balcerzakowa

Jesteśmy zalani sztuką. To bardzo dobrze, gdyż jest to jedyna powódź pozytywna: powódź sztuki. W tej powodzi szukamy dla siebie obiektów najlepiej przystających do naszej wrażliwości i możliwości odbioru. Podobają nam się różne rzeczy. Jedni zwracają uwagę na warsztat, inni na kolor, inni na ekspresję, jeszcze innych interesuje wyłącznie temat dzieła. Rodzajów sztuki tyleż, co artystów i jest w czym wybierać. Jak w tej powodzi sytuuje się Anna Szymanek? Jej bardzo aktywna działalność artystyczna w dziedzinie malarstwa, rysunku i ceramiki znana jest w Polsce szeroko. Anna Szymanek jako organizatorka i komisarz plenerów wychowała kilka pokoleń twórców. Znamy jej prace, charakterystyczne i nie do pomylenia z niczym innym. Cóż wyjątkowego znajdujemy w tej twórczości? Pominę tu dzieje  poszukiwań twórczych, warsztat i technikę, o których napisano już mnóstwo dobrych słów na rzecz fantastycznej wyobraźni, za pomocą której Anna Szymanek  kreuje światy nieznane wraz z charakterystyczną dla nich konstrukcją, florą i fauną: światy rozciągnięte od niezmierzonych głębin mórz od niezmierzonych głębin kosmosu. Wyprzedza w tym naukę, a raczej wyręcza, nie ma bowiem możliwości, aby badacze kiedykolwiek dotarli tam, gdzie z zamkniętymi oczami, być może na krawędzi jawy i snu, bez trudu dociera Anna Szymanek. To, co ogląda, następnie precyzyjnie odtwarza w  rysunku,  obrazach  czy rzeźbach ceramicznych; ze wszystkimi szczegółami anatomicznymi, drobiazgowo oddaje budowę i charakter znanych tylko sobie okazów. Nie zapomina o nazewnictwie: szpilkowce, smocze łapki, dziwaczki, zębatki, wielonóżki, wrytomistrze, zauzula, cebulka (niepodobna do znanej), wielkorożec - to tylko ułamek "Atlasu Świata" Anny Szymanek. Obserwowałam reakcje publiczności podczas wernisażu  wystawy Anny Szymanek w Sieradzu.

Wrażenie, jakie robiły rysunki, obrazy i rzeźby było ogromne. Znalazły się osoby, dla których  prace te  oznaczyły nową drogę życiową, wytyczyły kierunek i pozwoliły na wejście nowego. Obraz "Powiew" stał się dla kogoś symbolem i przyczynkiem ważnych zmian życiowych.  To ogromna siła. Ogromna moc - poprzez sztukę wpływać na czyjeś życie. Jak to się dzieje - nigdy się nie dowiemy. Gdzieś, jakoś, którędyś artystka dotyka człowieka - choć pozornie jej sztuka od człowieka oderwana zupełnie. Oderwana, bo dryfująca raczej  w stronę abstrakcji, fantazji, świata baśni, w najlepszym wypadku pejzażu i martwej natury. Czy chodzi tu o poszerzanie codziennej percepcji, zezwolenie na marzenia, oderwanie od powszedniości? Nie jestem pewna, wszak wielu twórców kreuje rzeczywistość równoległą, nieraz bardziej fantastyczną, bardziej kolorową. Musi w tej sztuce tkwić inny jakiś pierwiastek nieznany chemikom - pierwiastek oddziaływania (może o symbolu "Od"?). Badaczka wszelkich światów Anna Szymanek pierwiastek ten odkryła, zastosowała w swej twórczości  i być może to jest ten najważniejszy aspekt dający jej  własne miejsce w  ogromnej powodzi sztuk wszelkich.

               Sieradz 2014 r.................... Małgorzata Szymlet-Piotrowska

"Czy nie zechciałaby mnie pani poinformować, dlaczego ten kot tak dziwacznie się uśmiecha? - To jest Kot-Dziwak rodem z Cheshire i w tym tkwi cała przyczyna..."

 "Alicja w krainie czarów"

Powyższy cytat wydaje się być doskonałym wprowadzeniem w klimat twórczości Anny Szymanek. Oglądając po raz pierwszy jej pastele odnosi się nieodparte wrażenie, że znaleźliśmy się w zaczarowanym świecie po drugiej stronie lustra. "Moje stworzenia"- jak je pieszczotliwie nazywa autorka przenoszą widza w krainę dziecięcych baśni, legend i podań zaludnionych obficie przez różnego rodzaju menażerię. W swoich dziełach kreuje bardzo intymną i subiektywną rzeczywistość posługując się równie ulotną i delikatną co jej wizje, techniką pastelu...

Warto zastanowić się nad relacjami miedzy różnymi środkami wypowiedzi artystycznej, którymi posługuje się Anna Szymanek. Ona sama wielokrotnie podkreśla, że związek ten istnieje i można wyodrębnić cechy wspólne, charakterystyczne dla jej twórczości bez względu na metodę, którą się posługuje. To, co łączy je wszystkie - ceramikę, rysunek, pastel - to inspiracja naturą ale bynajmniej nie jej wierne odtwarzanie, kopiowanie, lecz realizowanie swoich doznań. "U mnie wszystko dzieje się w mojej szalonej wyobraźni" - mawiał Gauguin. Podobnie jest u gorzowskiej artystki. Impulsem są formy naturalne, ale ulegają one znaczącym przeobrażeniom. Fragment fantazyjnie wygiętej kory czy korzenia staje się straszliwym stworem przypominającym fantastyczne potwory ze średniowiecznych bestiariuszy (np. "Zauzule"). Widok kopalnianej koparki zagarniającej ogromnymi ramionami hałdy ziemi w wyobraźni artystki przekształcił się we Wrytomistrza - tajemniczą istotę, która tak ją zafascynowała, że poświęciła mu cały cykl prac. Niemal bliźniacze proste, zwarte formy stają się tu popisem gier barwnych. Nasycone czerwienie, pulsujące oranże, ciepłe ugry, brązy czy chłodne błękity tworzą wariacje o ogromnej sile oddziaływania.

Andrzej Haegenbarth napisał, że jej prace "świadczą o zauroczeniu fantastycznym światem baśni, który obok przyrody, a konkretnie niektórych form biologicznych pejzażu morskiego, a zwłaszcza podwodnej flory jest drugim, podstawowym źródłem jej inspiracji."

Tradycja ludowo - baśniowa istnieje w twórczości Anny Szymanek od początku jej aktywności artystycznej. Ceramiczne "Dzidki", "Smocze łapki", "Ośmiornica" to pierwowzory dzisiejszych realizacji. Sama autorka tak mówi o swoich bohaterach: "To świat przedziwnych, pokatastroficznych, trochę bajkowych - wydaje się, że przybyłych z innego świata - zwierzątek". Ich korzenie sięgają jednak daleko wstecz. Motywy fantastyczne obecne były w sztuce już od starożytności, wystarczy wspomnieć antyczne hybrydy, sfinksy, chimery. W średniowieczu zaludniały one marginesy pobożnych ksiąg, czy wnętrza świątyń, istniały nawet specjalnie im poświęcone bestiariusze. Osobną sprawą jest fenomen istot, które zaludniają obrazy Boscha. Dziwne stwory i okropności do dziś pozostają zagadką. W sztuce nowoczesnej spotkać je można na płótnach symbolistów i surrealistów. Bohaterowie prac A. Szymanek są osobistym darem artystki stworzonym na pociechę ludziom strapionym i samotnym, na pożytek wyobraźni.

Bywają artyści, którzy przez całe życie trzymają się jednej drogi konsekwentnie rozwijając wybrany niegdyś świat wyobraźni. Inni - wręcz przeciwnie, nieustannie poszukują i eksperymentują w różnych dziedzinach, technikach, stylach starając się wyrazić siebie, swoje wizje, przeżycia, doznania. Najważniejsza w obu przypadkach jest pasja, bo to ona jest napędem działań, nieustannie podsycając twórczy żar.

W twórczości Anny Szymanek wyczuć można szczerą radość kreacji oraz fascynacje możliwościami pasteli, co daje znakomity efekt. Jej wyobraźnia pozwala na dowolne dobory kolorystyczne i podsuwa kształty przewyższające niekiedy fantazją dzieła twórców kina fantasy.

Zielona Góra 2001 r ....................... Katarzyna Wojciechowska

O rysunkach Anny Szymanek

Rysunek jest dla artysty naturalnym i najprostszym sposobem ekspresji. To specyficzne pismo, za pomocą którego można zanotować myśl, chwilę, ulotne wrażenie, ale także "opisać" dłuższą historię, nie korzystając z alfabetu. To jednocześnie najbardziej intymne medium zarówno dla twórcy, jak i odbiorcy. Jerzy Nowosielski uważa wręcz, iż rysunki najlepiej ogląda się "do poduszki", przed zaśnięciem i przed przebudzeniem... Wyrażona opinia znakomicie konweniuje z obecnymi, a także z wczesnymi, baśniowymi pracami Anny Szymanek, które zasadniczo rozpoczęły jej twórczą działalność w 1964 r.

..."Miałem okazję obejrzeć rysunki latem tego roku w gorzowskiej pracowni Ani, kiedy pieczołowicie przygotowywała je do ekspozycji. Oglądanie z dzisiejszej perspektywy uderzają artystyczną spójnością oraz prostotą narracji. W swojej istocie są to rozbudowane układy linearne, niezwykle pracochłonne, składające się z szeregu drobnych, zróżnicowanych kresek, punktów i plam tworzących w końcowym efekcie syntetyczne graficzne struktury. Z reguły przedstawiają postacie kobiet. Wszystkie wydają się nieruchome, dostojne, o smukłych sylwetkach i długich szyjach. To urodziwe damy lub księżniczki w przebogatych, fantastycznych strojach i koafiurach. Jak gdyby żywcem przeniesione ze świata baśni, z dziewczęcych marzeń. Wyglądem zupełnie nie przypominają przedstawicielek płci pięknej z końca lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, a więc czasów w których rysunki te powstały. Czy była to ze strony autorki podświadoma ucieczka od ówczesnej smutnej rzeczywistości? Artystka twierdzi, że nie. Widzi w tych pracach raczej poszukiwania dekoracyjnej formy. Kobieca postać jest bowiem naturalnie predysponowana do plastycznej transformacji. Dla Anny Szymanek żeńskie ciało to kształt wymagający artystycznej korekty, który można przeobrazić w stylizowaną, ozdobną bajkową mozaikę. Słusznie zauważył Andrzej Haegenbarth pisząc o tych pracach na łamach poznańskiego "Nurtu", iż "utrwalony w nich sposób widzenia był par excellance rzeźbiarski". Istotnie, kolejnym ważnym etapem w jej twórczości stała się ceramika. Wcześniejsze doświadczenia były impulsem do zrealizowania całego szeregu przestrzennych figur, a także ceramicznej biżuterii. Wiele z tych form wprost nawiązywało do graficznych przedstawień. Z czasem prace te ewoluowały w stronę plastycznej organizacji przestrzeni. Zbudowane z szeregu drobnych porcelanowych elementów i sznurka tworzyły "Kolie" i "Naszyjniki" będąc lekkimi, powietrznymi kompozycjami o mobilnym a nawet akustycznym charakterze. Konstrukcją przypominały ozdoby na szyję noszone przez kobiety, jednakże ich skala była znacznie większa. Prace te w zupełności można odbierać jako przestrzenne rysunki o unerwionej tkance składającej się z ażurowych struktur, linii oraz światła. Miały one wymiar w zasadzie abstrakcyjny, aczkolwiek przy odrobinie fantazji można w nich doszukać się kształtów obserwowanych w naturze np. liści, kropel rosy na pajęczynie czy smug deszczu..."

..."Artystyczne dokonania Anny Szymanek posiadają ścisły związek z klasycznym rozumieniem funkcji sztuki, która ma być dla człowieka źródłem przyjemności i wzruszeń. W ten sposób pojmuje ona rolę własnej twórczości widząc w niej ponadto panaceum na kłopoty i trudności jakie niesie życie. Sztukę Ani wyróżnia optymizm udzielający się odbiorcom, czego doświadczyłem osobiście oglądając jej dzieła..."

Zielona Góra 2001 r............................... Leszek Kania 

Poznaliśmy się z Anią Szymanek na plenerze i spotkaliśmy się potem wiele razy w Gliśnie, w Gorzowie, w Łagowie, w Dębnie Lubuskim w Jaworzynce. Malowaliśmy, rozmawialiśmy, graliśmy w karty w "tysiąca", słuchaliśmy muzyki, podróżowaliśmy razem w krainie koloru.

Anna Szymanek, na początku drogi twórczej, formuje stwory, formy, elementy w masach ceramicznych i porcelanie, łączy je ze sobą, kontrastuje dynamikę ruchomych elementów. Ruch mógł być wywołany podmuchem wiatru, tchnięciem oddechu - ożywia on wybrany przez artystę materiał. Doświadczenia te przenoszone są później na malowanie obrazów i szkicowanie i cyzelowanie rysunków.

Wyobraźnia artystki oscyluje wokół obietnicy zaistnienia kształtów i form, przedstawień studyjnych roślin i postaci ludzkich sprowadzonych do znaku. Kwiaty przez Nią malowane to nie tylko symbol piękna lecz także symbol odwiecznego początku, multiplikacji życia. Kwiaty wiśni, zapylone przez owady, przemieniają się w owoce, których pestki kiełkują nowymi drzewami w pięknych sadach. Pyłek kwiatowy zaś wydaje się być używany przez artystkę jako pigment na jej obrazach. Domyślamy się jak to wygląda, gdy jaja przepoczwarzają się w gąsienice, a potem w piękne motyle niosące na skrzydłach kolory. Artystka dotyka skrzydeł motyli i przenosi ich barwy na swoje płótno.

Powstawanie życia chronią delikatne płatki, wabiące kolorem. Płatki te zamykają się i otwierają, pozwalając dojrzałym już nasionom opuścić kwiaty. Artystka ukazuje to malując kule, otoczone miękką wijącą się linią - przypominające powieki nad oczami, nawilżając je łzami.

Kwiaty, oczy przybierają różne postacie, nabierają przedziwnych kształtów - od namalowanych, zdaje się z natury - aż po wyobrażone, ledwo widoczne, zaledwie tknięte, zaznaczone.

Dynamika tych kompozycji to pozorny bezruch stworów, które za chwilę zaatakują, wypatrując ofiary aż trzema oczami - sięgając po smaczne kęski nie zawahają się aby zabić.

Nie można pominąć postaci ludzkiej, obecnej jak na scenie teatru iluminowanej  różnymi światłami, przedstawiającej różne światy. Jest to jakby podróż duszy, która we śnie opuszcza ciało i potrafi wejść w przedświat, by zobaczyć nasiona, stwory i przeróżne istnienia pędzące w kierunku ziemi, w kierunku obietnicy życia. Jest to zasiew Stwórcy, a ludzie jak świece, które przecież można zdmuchnąć - trwają zdumieni, a przecież chronieni przez wybujałe, trefione fryzury, w które wyposażyła je artystka.

Anna Szymanek obserwuje życie toczące się wokół ale uważnie przygląda się swojej wyobraźni. Łączy bogactwo życia i bogactwo wyobraźni w obrazach i rysunku, w formach rzeźbiarskich, w całym swoim artystycznym życiu.

Warszawa 2004 r....................... Franciszek Maśluszczak

RYSUNEK - to błyskawiczny rejestr myśli, wyobraźni, stanu emocjonalnego - to pierwsza koncepcja twórcza, którą cechuje świeżość i podświadome wypisanie z potrzeby wewnętrznej niepowtarzalnych wizji.

A zatem rysunek jest podstawowym fundamentem do poszukiwań twórczych we wszystkich dziedzinach sztuki. U Anny Szymanek ten tok myślenia jest doskonale widoczny. Tutaj mamy swobodne (na luzie) poszukiwania do skrajnie sprecyzowanej formy, które z cudownym kunsztem przetwarza w materię rzeźbiarską, malarską, graficzną.

Tychy 2002 r..................... Stanisław Mazuś

..."Delikatne i zwiewne postacie ludzkie to trochę zjawy, trochę manekiny. To jakiś dziwny baśniowy świat który chyba wynika z potrzeby własnej a nie koniecznie z jakiegoś zaprogramowanego dla odbiorcy widzenia świata czy zjawisk. Delikatne linie, przecinające się i wypełniające z różnym natężeniem pola działania, to świat trochę z bajki, trochę ze snów, ze starych makatek. To dzieła modystek, fryzjerów, kreatorów mody..."

Zielona Góra 1974 r...................... Jan Muszyński